60. WSPANIAŁYCH
Kolejna odsłona cyklu 60. Wspaniałych prezentuje naszych wieloletnich pracowników, obecnie emerytowanych.
Jedną z najdłużej pracujących osób w naszej szkole był pan Wiesław Werkowski, nauczyciel fizyki i informatyki. Rozpoczął pracę w naszej placówce w 1987 r. po Szkole Podchorążych Rezerwy. Do pracy w ówczesnej przyzakładowej szkole Falubazu, Zastalu i Lumelu przyjął go dyrektor Jarosław Merena. Królestwem pana Werkowskiego stał się na całe lata gabinet nr 45 (obecnie 312).
Uczniowie szkoły zawodowej byli zatrudnieni jako pracownicy młodociani i na czas nauki byli oddelegowani do szkoły. Wychowawcy musieli co miesiąc sporządzać raporty z nieobecności nieusprawiedliwionych swoich podopiecznych, którym te godziny były potrącane z wypłaty.
„Podczas pierwszej Rady Pedagogicznej zostałem mile przyjęty przez koleżanki i kolegów. Ponieważ to była moja pierwsza praca jako nauczyciela, musiałem składać ślubowanie. To były czasy PRL-u. Jako ciekawostkę podam, że razem ze mną zaczął pracować Grzegorz Cybulski, ówczesny rekordzista Polski w skoku w dal (8,27 m – rekord Polski w latach 1975-2001 – przyp. aut.).
A potem zaczęła się praca. Prowadzenie lekcji, kartkówki, sprawdziany, wywiadówki, zebrania itp. Przez pierwsze dwa lata – do czasu mianowania – musiałem pisać konspekty do lekcji. Praca młodego nauczyciela nie zamyka się w 18 godzinach dydaktycznych. Średnio w tygodniu na pracę przeznaczałem od 40 do 50 godzin. Dlatego starałem się pomóc, podpowiedzieć, doradzić, wprowadzić w życie szkoły wszystkich nowo przyjętych kolegów i koleżanki.
Wydawać by się mogło, że praca monotonna, że co rok to samo, te same zadania w szkole, ten sam materiał do przekazania – nauczenia. Dzięki uczniom tak nie było. Co rok przychodził nowy rocznik i co rok należało modyfikować swój sposób pracy. To oni „zmuszali” mnie do innego spojrzenia na ludzi.
W ciągu 28 lat pracy spotkałem na swojej drodze różnych ludzi (tj. uczniów). Piszę ludzi, bo dla mnie każdy uczeń to był człowiek, wprawdzie młody, ale człowiek. Jak to w takiej grupie, byli tacy których się nie wspomina, i tacy którzy trwale zapadli w pamięć. Dla mnie jest ważne, choć nie pracuję od kilku lat, że do tej pory spotykam „swoich” uczniów, którzy na mój widok uśmiechną się, powiedzą „dzień dobry”, czasami zagadają co słychać. Jest to miłe.
Kilka ciekawostek.
W latach 90-tych do szkół wchodziła informatyka. Dostałem zadanie od dyrektora, że mam prowadzić lekcje z tego przedmiotu. I prowadziłem, mając do dyspozycji aż 4 komputery klasy PC na grupę.
Kolega, który w szkole wieczorowej uczył chemii, poszedł na urlop zdrowotny. Ja przejąłem jego obowiązki. Z chemii w szkole średniej ledwo zdałem do następnej klasy, ale chemia i fizyka to przedmioty ścisłe, więc… W trakcie przygotowywania się do zajęć zrozumiałem istotę pojęcia mol (obecnie gramocząsteczka). Lepiej późno niż wcale.
Nigdy nie miałem pamięci do łączenia nazwiska i imienia z osobą. Rozwiązałem ten problem w prosty sposób. Rozsadzałem uczniów w klasie według numeru z dziennika. Tak rozsadziłem, że z tego sposobu nawiązały się bliskie więzi miedzy uczennicą i uczniem. Wiem, bo znam jedno małżeństwo, a o dwóch jeszcze słyszałem”.
Wiesław Werkowski
Powiedzonko, z którym najbardziej kojarzymy pana Werkowskiego to:
„Jedynki stawiam gratis”.